Życie kulturalne, czyli na co warto było pójść do teatru w dwudziestoleciu międzywojennym

14 maja 2018

Fircyk w zalotach: W listopadzie 1938 roku Ewa w liście do Bohdana pisze o „Fircyku w zalotach” Zabłockiego. Komentuje tę sztukę pozytywnie: ,,Naogół [pisownia oryginalna] biorąc sztuka podobała mi się. Dobre są niektóre dialogi. Siedziałam w pierwszym rzędzie na parterze i miałam lornetkę, co przyprawiało o zdenerwowanie moje koleżanki tudzież artystów”. Zaznaczyła, że wesoło spędziła ten czas. Być może Ewa oglądała sztukę na w teatrze wraz z klasą. Arnold Szyfman (reżyser, dyrektor teatrów, założyciel warszawskiego Teatru Polskiego) w wywiadzie dla Gazety Polskiej, podsumowując sezon 1938/1939 stwierdza: „Mój sezon ubiegły świadczy, że nie ma co się żalić na brak repertuaru rodzimego. Byłem w szczęśliwym położeniu, że dostarczono mi sztuk polskich tak wartościowych, że mogłem nimi opędzić lwią część sezonu (…) Na przedstawieniach szkolnych graliśmy „Fircyka w zalotach” 17 razy, „Mazepę” 7 razy.”[1] Słowa Szyfmana potwierdzają, że była to sztuka dość często oglądana przez uczniów.

 

 

 

 

 

 

Verbum nobile: W swoich listach Ewa często pisała o spektaklach, na które regularnie chodziła. W liście z 1 lutego 1939 roku dzieliła się swoimi refleksjami na temat opery Verbum nobile skomponowanej przez Stanisława Moniuszkę. Z listu Ewy przebrzmiewa niekorzystna opinia o tym dziele. „Verbum nobile specjalnie mi się nie podobało. Taka sobie typowo Moniuszkowska opera.”. Zdradza także treść utworu: „Oczywiście jest dworek szlachecki, Zuzia, która się kocha w Michale (z wzajemnością!) i papa opierający się temu związkowi …” Akcja rozgrywa się w XVIII w. w polskim dworku szlacheckim. Tytułowe słowo szlacheckie (”nobile verbum”) powoduje miłosną intrygę, która kończy się happy-endem. Ewa zwróciła uwagę na Barbarę Kostrzewską, primadonnę opery Warszawskiej, znaną z nieprzeciętnej urody i niezwykle cenioną. Pisano o niej: „Rozporządza wspaniałym materiałem głosowym, posiada nieocenioną zaletę: jej śpiew nie jest tylko zjawiskiem akustycznym, pochodzi z serca”. O artystce zamieszczano wiele pochlebnych opinii w gazetach, Ewa jednak wydaje się być rozczarowana jej głosem: „Wcale nie jestem zachwycona ani grą, ani śpiewem artystów. Jeżeli to raczej rozczarowałam się co do głosu Kostrzewskiej.”.

 

 

 

 

 

 

 

 

Harnasie: Balet-pantomima, napisany przez Karola Szymanowskiego w latach 1923–1931, należał w dwudziestoleciu międzywojennym do nowości. Prapremierę w Polsce, w scenografii Zofii Stryjeńskiej, przygotowała Opera Warszawska (1938) i Polski Balet Reprezentacyjny (1939). Za materiał tematyczny posłużyły Szymanowskiemu melodie góralskie, cytowane dosłownie lub przetwarzane, oraz motywy własne uformowane na ich wzór. Pragnąc jak najwierniej oddać klimat muzyki góralskiej, kompozytor wprowadził do dużej orkiestry symfonicznej chór i sola teno­rowe, zaś rytmikę tańców góralskich urozmaicił częstymi zmia­nami melodii, dominujących w tym balecie nad rytmem.

Ewa widziała balet w Warszawie. Dyrygował Adam Dołżycki, znany jako artysta o ogromnej wyobraźni i świetny organizator. W liście z 6 lutego 1939 roku napisała: „Harnasie” naprawdę śliczny balet!! No i sam Dołżycki dyrygował orkiestrą.”.

 

Grube Ryby: Premiera przedstawienia odbyła się 13 stycznia 1939 roku w Teatrze Narodowym. Sztuka przedstawia historię państwa Ciaputkiewiczów, starających się wydać swoją córkę za tzw. grubą rybę: bogatego starca, pana Wistowskiego. Właśnie ta rola, w wykonaniu Jerzego Leszczyńskiego, została okrzyknięta wydarzeniem sezonu. Jak napisał Kazimierz Wierzyński: „Jest to z pewnością jedna z ról, które przechodzą do legendy teatralnej”. Natomiast uznanie Antoniego Słonimskiego zdobyła scenografia: „Dekoracje Andrzeja Pronaszki bardzo trafne; w ramach drewnianych i boazeriach było coś trumiennego. Ryby w trumnie – obraz dość osobliwy, ale w tym wypadku bliski prawdy”[1]

O „Grubych rybach” pisze w listach Kazik, przyjaciel Bogdana, w liście z 31 stycznia 1939 roku: „Napisz, czy byłeś już ,,Szaleństwie ‘’, a także na ,,Grubych Rybach’’, a także Ewa w liście z 27 lutego 1939: „W czwartek byłam na przedstawieniu ,,Grube Ryby’’ Pan już zdaje się był na tym. Ciekawa jestem jak się Panu podobało.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dziewczyna z lasu w reż. Stanisławy Perzanowskie. Premiera: 19 stycznia 1939 w teatrze Ateneum. Sztuka zebrała bardzo pozytywne recenzje, m.in. Od Antoniego Słonimskiego, Stanisława Piaseckiego i Stefanii Podhorskiej-Okołów.  Według Słonimskiego to dzięki samemu teatrowi sztuka osiągnęła sukces: „Teatr Ateneum dał sztuce Szaniawskiego wszystko co może dać teatr” i dalej chwali grę aktorów: „Jaracz umiał zdobyć i wychować zespół mocny i różnorodny, a praca Perzanowskiej i Daszewskiego podciągnęła „Ateneum” do poziomu dotąd w stolicy nieosiągalnego”.[1]

O Dziewczynie z lasu możemy przeczytać w liście Ewy z 27 lutego 1939 roku. Oto jak dziewczyna opisuje wyjście: „Ma Pan zupełną racje, że wieczorki mieszane – nic nadzwyczajnego (…) Tak! Teatr jest o wiele milszy. I właśnie dlatego w zeszłym tygodniu zamiast pójść na wieczorek, byłam w teatrze na Dziewczyna z Lasu Szaniawskiego z Jaraczem. Jest on, jak zresztą w każdej swojej roli świetny. Sama sztuka pozostawia miłe wrażenie”.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Nasze miasto: Premiera odbyła się 24 lutego 1939 roku. Sztuka wzbudziła w publiczności tzw. mieszane uczucia. Jedni, jak Kazimierz Wierzyński, uważali sztukę za niezwykłą: „Sztuka zamyka się wspaniałym finałem, który budzi bardzo głębokie, nieczęsto w teatrze doznawane wzruszenia”. Inni, z Antonim Słonimskim na czele, nie uznali sztuki za arcydzieło: „Pan Wilder nam nawymyślał.  Pokazał w trzecim akcie poczekalnię nieboszczyków, gdzie zmarli siedzą na krzesłach i kazał tym nieboszczykom parę razy powtórzyć, że jesteśmy głupi i ślepi (…) To, co nam pokazał [p. Wilder], nie było ani straszne, ani cudowne”[1]

O przedstawieniu Nasze miasto Ewa wspomina w swoim liście do Bogdana z 12 marca 1939. Pisze: „W zeszłym tygodniu byłam w Teatrze Narodowym na Nasze Miasto Thorntona Wildera. Bardzo mi się podobało ujęcie tej sztuki szalenie ciekawe i oryginalne! Naprawdę warto zobaczyć!”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[1] STomasz Mościcki, Teatry warszawy 1939, Warszawa 2009 wraz ze zdjęciami